Z Tobą

Z Tobą pojadę na Bałkany
Z Tobą ulepię cztery bałwany
Z Tobą umrę i zmartwychwstanę
Z Tobą chętnie nasikam na ścianę
Z Tobą poobgaduję inne dziewczęta
Z Tobą poszukam prezentu na święta
Z Tobą przejadę się autem sportowym
Z Tobą w kałużę wejdę butem nowym
Z Tobą w basenie niepłytkim się utopię
Z Tobą zbadam różnych układów entropię
Z Tobą po angielsku piosenki pośpiewam
Z Tobą się pogodzę, później znów pogniewam
Z Tobą ślubu nie wezmę, to jest głupia moda
Z Tobą życia nie spędzę, inna mi się podoba

Co ty sądzisz?

Na łamach tygodnika Honolulu Weekly pojawił się artykuł ukazujący kilka ciekawych spraw sądowych ostatniego dziesięciolecia.

Marian Hoofer został poćwiartowany przez swoją żonę w pewne słoneczne, sobotnie popołudnie na oczach ich dziesięcioletniej córki. Karolina Hoofer, żona denata, zadała mu 17 ciosów nożem w okolice serca oraz odkroiła mu wszystkie palce u stóp i rąk po czym wróciła do swoich obowiązków. Sprawa wydała się, gdy jej koleżanka z pracy znalazła w jej torebce język zamordowanego. Karolina przez miesiąc sukcesywnie usuwała ślady zbrodni ze swojego domu. Po wszczęciu dochodzenia okazało się, że ostatnie minuty życia Marina zostały nagrane na pocztę głosową jego siostry, do której próbował dodzwonić się przed śmiercią. Jego ostatnie słowa brzmiały '... nie wiem dlaczego jest taka niedobra, zabij mnie, jeżeli czegoś zapomniałem dodać'. Dochodzenie wykazało, że chodziło o przygotowaną przez zmarłego zupę grzybową, do której Marian nie dodał grzybów. W obliczu tak niepodważalnych dowodów ułaskawiających Karolina Hoofer została zwolniona z odpowiedzialności za śmierć swojego męża.

Milena R. tak bardzo spodobała się sędziemu prowadzącemu rozprawę, że postanowił uratować ją za wszelką cenę. Zawiadomił media, że oskarżona jest... ostatnią samicą z gatunku piesków preriowych na Hawajach i zamknięcie jej w więzieniu będzie szkodą dla całego ekosystemu. Co więcej, badania przeprowadzone przez lekarzy sądowych potwierdziły te przypuszczenia (doktor, któy je podpisał ukrywa się teraz w jednym z rezerwatów na Honolulu i podaje się za chroniony fiołek bagienny). Media rozpętały taką burzę, że środowiska proekologiczne przez tydzień prowadziły strajk ideowy - powiedzieli, że nie będą sobą, będą ścinać drzewa i jeść mięso, dopóki Milena nie zostanie wypuszczona na wolność, a na konto ich organizacji nie zostanie wpłacone milion dolarów. Władze ugięły się pod ich naciskami i zamknęły Milenę nie w więzieniu, a zoo, gdzie miała pod dostatkiem samców piesków preriowych. Niestety, prawdopodobnie w wyniku złego żywienia, zmarła bez potomstwa.

Ryszard W. zignorował zakaz podlewania ogródków w czasie suszy. Został powieszony na drzewie obok szkoły jako przykład, by wychować. Sprawa ta rozpoczęła dyskusję na temat kary śmierci po tym, jak jego żona w donosie wskazała ich sąsiada, obecnego majora Honolulu, jako podlewającego ogódek każdej suchej nocy.

Mówić

Ze dwa razy w życiu zdarzyło mi się, że powiedziałem to, co trzeba w odpowiednim momencie. Pierwszy raz - siarczyste przekleństwo, gdy wielki pies próbował odgryźć mi nogę na ulicy koło mojego bloku. Usłyszała to wtedy moja pani pedagog (byłem w V klasie) i tak zaczęła na mnie wrzeszczeć, że pies uciekł i już zawsze odwracał się, gdy mnie widział. Musiałem się ostro tłumaczyć w szkole, ale przynajmniej nie muszę brać udziału w paraolimpiadach.

Drugi? Zawsze chciałem grać w zespole z Avril Lavigne. Nieczęsto chodzę do centrów handlowych. Czwartego września byłem w sklepie i spośród regałów wyskoczyła Avril. Zapytała, czy chcę grać z nią w zespole. Powiedziałem, że tak.

W naszych spotkaniach najbardziej cenię to, że nieważne co powiem, jestem dla ciebie bohaterem.

WSZYSTKO... (KOCHANIE)

Są takie sytuacje w życiu, gdy powiedzenie "potem wszystko ci wytłumaczę, kochanie" rozwiązuje pewne problemy. Na przykład Karol - prosty człowiek, został przyłapany przez swoją żonę na zdradzie z azjatką. Powiedział, że wszystko jej później wytłumaczy (kochanie), ale żeby dała mu czas. Ponieważ jego żona była wyrozumiała i bardzo go kochała, wciąż żyli ze sobą, jakby tego incydentu nie było. Po dziesięciu miesiącach zniknął na jakiś czas, ale jego żona czuła, że wróci. No i wrócił do domu, w dodatku z milionem dolarów. Okazało, że urodziło mu się dziecko i azjatka uciekła do USA, gdyż nie chciała go wraz z nim wychowywać. Wywalczył więc w tamtejszym sądzie odszkodowanie. Wytłumaczył żonie, że tak właśnie planował od początku, a ona pochwaliła jego pomysłowość.

Jerzy, pracownik firmy naprawiającej komputery nie wracał przez tydzień do domu, dlatego zaniepokojona żona zaczęła do niego natrętnie wydzwaniać. Odebrał i powiedział, że później jej wszystko wytłumaczy (kochanie) i musi się rozłączyć bo nie wolno kierować osłem i rozmawiać przez telefon. Wrócił ostatecznie po ośmiu miesiącach do domu. Wytłumaczył swojej żonie, że dostał propozycję, by zająć się obwoźnym handlem zegarkami w Palestynie, chciał zarobić fortunę, ale się nie udało i tułał się po świecie próbując przeżyć oraz stracił wszystkie pieniądze. Żona Jerzego początkowo była trochę zła na niego, ale gdy pokazał jej zdjęcia z wyprawy okazała się być zachwycona.

Tyle szczęścia, co poprzednicy, nie miał Michał. Gdy jego dziewczyna przebudziła się o 4.00 i zobaczyła, że się ubiera i zamierza wyjść. Zapytała, o co w ogóle mu chodzi, ale on powiedział, że wszystko wytłumaczy jej później (kochanie) i wyszedł. Być może z poczucia społecznego obowiązku poszedł odśnieżać. Możliwe, że poszedł sprzedać nerkę. Prawdopodobna jest hipoteza, że chciał jechać odwiedzić grób swojego zdechłego psa. Jego dziewczyna byłaby w stanie uwierzyć w to wszystko, gdyby nie rodzina, która już do końca życia utwierdzała ją w przekonaniu, że pod walec ciężko jest wpaść przypadkiem i Michał zrobił to, by uciec od problemów i zostawić ją w ciąży.

Ciekawy jest też przypadek Alberta. Ten pomylił formułkę, zapomniał dodać słowa "później" i powiedział swojej żonie, że wszystko jej wytłumaczy (kochanie). Ona wymusiła więc, by jej wszystko powiedział od razu. Opowiedział jej, że chce przez dwa lata zajmować się handlem niewolnikami i nie może jej narażać, musi na ten czas odejść. Ona egoistycznie stwierdziła, że nie chce zostawać sama bo nie umie zmieniać żarówek, a w dwa lata to przepalą się wszystkie w domu i będzie żyła w ciemności. Dlatego nie pozwoliła mu jechać i zaprzepaściła szansę na życie w dostatku.

Wyjątkowość

- Właśnie wyobraziłem sobie siebie jak wypełzam z kałuży będąc maleńką, różową dżdżownicą...
- Czy to przyjemne uczucie?
- O tak, tak, tak! Zadziwiające, ale to całkiem podobne dobycia żonkilem. Byłaś kiedyś żonkilem?
- Tak kochanie, dawno już.
- Co prawda żonkil nie pełza, ale rośnięcie to też taki powolny pełz.. Pełz? Jak ty byś to ujęła?
- Autonomiczne! Nieustanne! Wyemancypowane! Ah! To zmierzanie do celu wędrówki, wszystko jedno jakiego, oh wszystko jedno! Piekło, niebo, czyściec, nirwana, wszystko, ah! Pełzać to dla mnie walczyć do ostatniego zdobytego szczebla drabiny. To iść przed siebie, dumnym ze swojego jestestwa, gdy horyzont jeszcze daleko. Iść do zdarcia podeszew, do Bytomia, do pierwszej kolki! Wszystko jedno! IŚĆ.. Oh, jak ja cię kocham.
- Cudownie skarbie. Nie sądzisz, że jesteśmy wspaniali? Inne pary na pewno o takich rzeczach już na początku znajomości ze sobą nie rozmawiają, ale my? Wszystkie gwiazdy nieba wskazują... Nie no, jak będziesz mdlała na każdym spotkaniu to to przestanie być romantyczne i za szybko to my się nie poznamy...

Bądź

Bądź w tej sukience,
     która to w nastrój mnie letni wprowadza
Bądź w tej bluzeczce
     która troszeczkę z dekoltem przesadza
A może w szaliku?
     tak śmiało owija on twarz, gdy nieśmiała
A może w czapeczce?
     dwie głowy by zmieściła, choć to jedna bryłą
Bądź w tych rajstopkach
     co dziurką mnie nęcą i mamią przy patrzeniu
Bądź w tych spodenkach
     sprawiają, że w oczach chudnie się po założeniu

W każdym razie w tej kupce rzeczy twojej żony.
Tu gdzieś wpadły mi te pieniądze. Mógłbyś mi pomóc?
Wiem, że na dużo już sobie w tym domu pozwoliłem,
ale tak grzebać teraz to mi nie wypada, jak już mam iść..

Inspiracja

Po kolejnej bezowocnej godzinie poszedł do łazienki. Tam myśli się najlepiej, słowa jakby z mniejszą siłą tarcia układają się w zdania, a te z kolei tworzą jakiś logiczny ciąg, coś w stylu historii. Jednak od dawna nic nie stworzył, czuł jakby drzewo zwaliło się na drogę myśli w jego mózgu. A teraz już nawet ta łazienka nie dawała takiej pomocy jak kiedyś. Przebijała się tylko taka myśl - gdyby mieć przy sobie kobietę, piękną jak morze o zachodzie słońca, tak delikatną, że jedwab wymięka... Muzę, która dostarczałaby weny, prostowała meandry myśli, przynosiła natchnienie... Brunetkę czy szatynkę, i tak tego rozróżnić nie potrafił. Najbardziej wpływowi mężczyźni tego świata mieli przy sobie kobiety, które stymulowały ich działania, dlatego dokonywali wielkich czynów. Gdyby była przy nim, cicha, ale silna, dobra i wierna, skromna i bezinteresowna... Gdyby tylko była! Stworzyłby dzieło, wielkie dzieło na miarę J.K. Rowling! Przesiadywaliby razem całymi nocami popijając słodkie wino, od czasu do czasu rozmawiając o pięknie i miłości, a sam jej widok napędzałby kolejne słowa wierszy. A słowa te już nie tylko łączyłyby się w zdania, o nie! Słowa byłyby ze sobą zespawane, a dobrane byłyby tak idealnie, że nic by ich nie było w stanie rozdzielić. Chciałby mieć w postaci kobiety piękno, które czyni człowieka lepszym. Źródło inspiracji, natchnienie, animę, która popchnie go do sławy... Tymczasem wytarł się, ubrał w pidżamę i wolnym krokiem powędrował do łóżka, by znów zasnąć obok swojej żony.

Fobia

Potok słów przeleciał przez jego myśli. Benzaldehyd, doszczepiając, cynamon, nozofobia, aichmofobia, awizofob, brontofobiami, ichtiofobia... Lubił grać ze sobą w "tworzenie ciągu wyrazów, z których każdy rozpoczyna się na ostatnią literę poprzedniego oraz wyrazy nie mogą powtarzać się", lecz zawsze schodziło na fobie. A miał ich dużo. Gdy po raz kolejny w życiu doszedł do arachibutyrofobii stwierdził, że nie powinien być zaczynać gry. A przynajmniej nie na cmentarzu, gdyż zamiast przynosić zwyczajne uspokojenie, wzmaga to tylko nekrofobię (i homofobię, gdy się pomyśli ilu z tych zmarłych było na bakier z naturą). Wziął łopatę i zaczął kopać w pobliżu nagrobka głoszącego dumnie śmierć Henryka Jaworeckiego, 72. Gdy dziura wydała się dostatecznie głęboka, wszedł do środka i zaczął szpadlem ściągać z góry piach. Zakopie siebie, razem z tymi wszystkimi fobiami i nie będzie już żadnych problemów. Czarny piach spadał ziarenko po ziarenku. Czuł, że śmierć była już blisko. Strach przed śmiercią zdawał się być przezwyciężony, podobnie jak strach przed ciemnością, dżdżownicami oraz ludźmi czerwonoskórymi. Jeszcze chwila i wszystko się skończy... Po kilku minutach wrócił na standardową wysokość nad poziomem morza. Później sam nie umiał ustalić, jak mogło mu się wydawać, że jest możliwe zakopanie się szpadlem w półmetrowej dziurze, ale przecież nie o to chodziło, najważniejsza była przygoda. Jak się wyśpi spróbuje się zmierzyć z heksakosjoiheksekontaheksafobią.

Nocą

O tak, noc to najlepsza pora dnia... Było już spokojnie po północy, wszyscy spokojnie spali, tylko oni w spokoju siedzieli na parkowej ławce.
- Co się cieszysz? - zapytał, gdy zaczęła się ruszać na jego kolanach to w lewo to w prawo i wydawać ten charakterystyczny odgłos rechotu.
- Od tego mam, ku.., śmiech - odpowiedziała i zamilkła zdenerwowana. Nie lubiła go takiego. Jeszcze wczoraj, jak się poznali, był dla niej inny. - Wiesz co? Nie chcę żebyś pił przy mnie alkohol.
- Jaki tam alkohol, w ponad 90% bezalkoholowe piwo, no nie? Hehehe. - zażartował, a potem nieświadomie wykorzystał siłę grawitacji, by wypić dwa łyki z brunatnej, w połowie pustej już butelki. Następnie nieznacznie wzmocnił uścisk na jej biodrach. - Kocham cię, no nie?
- A będziesz przy mnie już zawsze?
- Noo...
- I będziesz tak ładnie do mnie mówił? Misiaczku, cukiereczku albo ogórasku?
- No jak chcesz...
- To ja ciebie też! - prawie wykrzyknęła i czule go pocałowała. Potem długo trwali w milczeniu, tak długo aż przyjechał po niego kumpel i zabrał go na imprezę, a ona poszła do domu dwie ulice dalej. Przyjaciel zdziwił się, dlaczego nie pojechali razem, ale nie zaskoczyła go odpowiedź, że to ździra i tak w ogóle to ma za duże wymagania.

religia

Dzisiaj na religii graliśmy w fajne gry. Na początku pani podzieliła nas na dwie grupy – sodomę i gomorę i wymieniała grzechy i jak ktoś miał dany grzech to musiał szybko dobiec do arki przymierza ustawionej na środku sali. Potem była gra harcerska. Pani przyniosła dużą chustę arabską i próbowaliśmy ją spalić jedną zapałką. Była kupa śmiechu. Później bawiliśmy się w „jabłko Adama”. Byłem wężem i musiałem dawać jabłko dziewczynie i ona wybierała chłopaka, i też mu dawała, i wchodzili do środka koła, i przychodził Bóg i ratował jedną osobę ze środka. Ten kto ostatni został na zewnątrz, to był w następnej zabawie Noe i miał arkę. Ustawiliśmy się w kółku, a on podchodził do każdego i mówił mu, czemu go nie weźmie na arkę. Mi powiedział, że mam odstające uszy, a koleżance, że jest dziewczyną. Na koniec była jeszcze zabawa w Mojżesza. Dobraliśmy się w pary i jedna osoba trzymała rękę w górze, a druga ją podtrzymywała, i przegrywał kto szybciej opuścił, a ja z Michałem wygraliśmy. Pani powiedziała, że za tydzień zajmiemy się poważniejszymi rzeczami – eschatologią i astralistyką.